Niedawno pojawił się w Polsce zupełnie inny, konkurencyjny system śledzenia zrabowanych pojazdów, wdrażany przez polski oddział firmy LoJack z USA.
W zabezpieczonym samochodzie montowany jest w ukrytym miejscu niewielki zespół nadawczo-odbiorczy. Podczas normalnej eksploatacji auta znajduje się on w uśpieniu. Gdy auto zostaje ukradzione, jego właściciel ma obowiązek poinformować o tym polską centralę firmy LoJack. Ta, posługując się siecią własnych nadajników radiowych , wysyła sygnał, który jest odbierany i analizowany przez urządzenie zamontowane w aucie, aktywując w ten sposób, że zaczyna ono nadawać inne sygnały radiowe. Odbierają je urządzenia odbiorcze zamontowane bezpośrednio w samochodach policyjnych, a nawet w helikopterach, a także w stacjach naziemnych, również zarządzanych przez policję. W ten sposób stróże prawa dostają bezpośredni sygnał, że auto o określonym numerze zostało ukradzione i mało tego, sygnał ten pozwala ustalić kierunek ewentualnego pościgu. Policyjne urządzenie odbiorcze zdolne jest do przeprowadzenia pelengacji (określenia, z jakiego kierunku dobiega sygnał) i na podstawie analizy jego poziomu stwierdza w przybliżeniu, w jakiej odległości jest źródło fal radiowych. Radiowóz wyposażony w odbiornik powinien udać się w kierunku sygnału i po pewnym czasie może nawiązać kontakt wzrokowy z ukradzionym autem, a następnie wykorzystać sytuację do zatrzymania złodziei lub, nawet, śledzić ich aż do bazy całej szajki.
Realizacja tych założeń wymaga dużych nakładów i chęci współpracy ze strony policji. Teren kraju jest już według firmy LoJack pokryty siecią nadajników połączonych z centralnym komputerem, tak aby można było w każdej chwili aktywować każde urządzenie w samochodzie. Pojazdy policyjne z antenami odbiorczymi również już się (przynajmniej w Warszawie) widuje.
LoJack nie jest absolutną nowością. Działa na terenie USA od 1986 roku i podobno pokrywa swym zasięgiem tereny, na których żyje 60% tamtejszej populacji. Pracuje też w mniej lub bardziej ograniczonym zakresie w kilkudziesięciu krajach świata. W Niemczech LoJack występuje jako Detektor, a w Wielkiej Brytanii jako Tracker.
Według danych udostępnianych przez firmę, spośród ukradzionych aut wyposażonych w nadajnik LoJack, w warunkach amerykańskich , 90-95% jest odzyskiwanych (wobec 60%, na terenach gdzie LoJack nie działa). LoJacka montuje się powszechnie do droższych aut już u dealerów. Podobno w okręgach gdzie system działa od pewnego czasu i jest w miarę popularny, spada wyraźnie ogólny poziom kradzieży samochodów, bo złodzieje nie czują się już tak pewnie.
Lecz są też i wątpliwości. Krytycy twierdzą, że LoJack ulubiony jest najbardziej przez przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe, gdyż po odzyskaniu auta potrafią się one uwolnić od jakiejkolwiek odpowiedzialności, oddając właścicielowi nawet uszkodzony samochód. Montując LoJacka należy więc sprawdzić, czy nasz ubezpieczyciel zrekompensuje nam ewentualne straty, jeżeli auto zostanie, w rzeczywistości, bardzo szybko odnalezione. W Polsce firma LoJack oferuje, wraz zakupem dość drogiego urządzenia, ograniczone ubezpieczenie samochodu od kradzieży , realizowane przez jedno z przedsiębiorstw asekuracyjnych.
Wersje urządzenia znane z USA mogą być wyposażone także w opcję antykradzieżową. Istnieje (w USA) wersja dla taksówkarzy, wyposażona w wyłącznik przeciwnapadowy - w takim przypadku sygnał o napadzie biegnie radiowo wprost do nasłuchującej policji.
Źródło: Motor