Jak to wygląda w statystyce...
Mazowieccy policjanci wskazują na zahamowanie tendencji wzrostowej kradzieży samochodów (6297 aut zniknęło na stałe, a 1904 "na krótko" w 1999r.; w 2003 r. już tylko 2220 pojazdów, a rok później 2140). Spada też liczba kradzieży z włamaniem (od 24894 w 1999r. do 14395 w 2003r. i 3156 w 2004 r.) oraz kradzieży pozostawionych bez opieki cudzych rzeczy (18397 w 1999 r., 12448 w 2003 r. i 3870 w 2004 r.). I, co powinno cieszyć kierowców jadących w dalekie trasy, wciąż maleje liczba napadów drogowych. W latach 1998-99 ich liczba w kraju wahała się w granicach 200 takich incydentów rocznie (w tym ok. 60-65 na Mazowszu), w 2000 r. osiągnęła apogeum (240 w kraju, 70 na Mazowszu), by w 2002 r. spaść do 100 w kraju (42 na Mazowszu), a w 2003 r. do 40 (w tym 10 na Mazowszu). Policja zwiększyła skuteczność, co mogło odstraszyć przestępców. Wzrosła także nasza świadomość i coraz lepiej potrafimy zabezpieczyć się przed oszustwem czy kradzieżą. Wciąż jednak nie jest idealnie...
Dlaczego kradną samochody?
Kiedy zepsuje nam się lusterko, migacz, radio, głośnik czy inna drobnostka w autobusie, często zamiast po firmową, dość drogą część ze sklepu, biegniemy po tańszą na giełdę. Można oczywiście założyć, że dostępne na giełdzie części pochodzą z rozbitych aut, ale przecież od czasu wprowadzenia unijnych przepisów drastycznie zmalał import używanych aut, a części na giełdach przybywa. Nie są nowe, nie muszą zatem posiadać certyfikatów ani gwarancji, dlatego tak łatwo sprzedać rzeczy kradzione. Badania statystyczne potwierdzają silny związek kradzieży z popytem na części: im więcej kupujemy, tym większe jest zapotrzebowanie, złodzieje dwoją się więc i troją, aby temu zapotrzebowaniu sprostać. Policja jednak radzi, by kupować części w autoryzowanych punktach sprzedaży i serwisach. Oszczędność na częściach kupionych na giełdzie jest pozorna. Gdy zepsuje się nowa część, można, korzystając z gwarancji i rękojmi, naprawić ją za darmo lub nawet wymienić na drugą. Akcesoria z giełdy takich możliwości nam nie stwarzają. Jeśli będziemy kupować części niewiadomego pochodzenia, pewnego dnia i nasze auto może "wyparować" na części.
W końcu listopada 2004 r. w mediach głośna była sprawa kradzieży luksusowego Mercedesa należącego do niemieckiego businessmana. Auto wyposażone było w satelitarny GPS i mimo tego nie udało się go namierzyć. Zajmujące się kradzieżą aut zorganizowane grupy przestępcze dysponują w tej chwili bardzo nowoczesną aparaturą, m. in. do zagłuszania GPS czy skanerami operującymi na niedozwolonych, policyjnych częstotliwościach. Dlatego od kilku lat policja lansuje nowsze, doskonalsze rozwiązania umożliwiające odzyskanie skradzionego pojazdu. Już w 1999 r. Mazowiecka Komenda Policji w Radomiu prezentowała możliwości amerykańskiego systemu śledzenia ukradzionych samochodów "LoJack". Złodziej kradnąc pojazd nie wie, czy jest on wyposażony w "LoJack" i nie ma nawet żadnej możliwości, żeby to sprawdzić. Poza tym zagłuszenie "LoJack'a" jest praktycznie niemożliwe.
Jak działa LoJack?
W aucie ukryty jest moduł, który uaktywnia się w chwili kradzieży. Sygnał ze skradzionego auta dociera drogą radiową do policyjnego urządzenia namierzającego, które na specjalnym monitorze wyświetla numer skradzionego samochodu oraz kierunek i odległość, w jakiej się znajduje. Założenie systemu w autobusie kosztuje 2-3 tys. zł. Za roczny abonament trzeba zapłacić 200 zł. Producent "LoJack" zapewnia, że jest to rozwiązanie oparte na nowej technologii, polegającej na połączeniu cichego alarmu z lokalizacją skradzionego pojazdu. "Alarm System" powiadamia właściciela, kiedy ktoś porusza się jego samochodem bez jego wiedzy, a także lokalizuje i pomaga w odzyskaniu pojazdu. " Alarm System" jest rozbudowaną wersją "Standard System", opartego na identyfikacji i lokalizacji skradzionego samochodu za pomocą specjalnie kodowanego sygnału przekazywanego drogą radiową. Instalacja składa się z modułu "LoJack", specjalnych detektorów ruchu zamontowanych w chronionym pojeździe, karty identyfikacyjnej, którą otrzymuje właściciel samochodu oraz sieci stacji nadawczo - odbiorczych zlokalizowanych na terenie całej Polski. Moduł "LoJack" jest wyposażony w dodatkowe urządzenie zabezpieczające, które współpracując z detektorami ruchu sprawdza, czy w przemieszczającym się pojeździe znajduje się upoważniony użytkownik posiadający kartę identyfikacyjną.
"LoJack Standard System" działa tak: Gdy stwierdzamy kradzież pojazdu, zawiadamiamy policję oraz Centrum Operacyjne LoJack. Centrum zdalnie aktywuje moduł w skradzionym pojeździe. Moduł zaczyna emitować krótkie, zakodowane sygnały, dzięki czemu komputery śledzące zamontowane w samochodach LoJack i radiowozach lokalizują pojazd niezależnie od miejsca jego ukrycia. Po zakończeniu wszystkich czynności operacyjnych klient jest informowany o odzyskaniu skradzionego pojazdu. "LoJack Alarm System" jest jeszcze sprytniejszy, bo w przypadku nieautoryzowanego ruchu pojazdu wysyła do właściciela sms-a z powiadomieniem o podejrzeniu kradzieży. Dalej my powiadamiamy policję i firmę, która aktywuje moduł. Komputery śledzące LoJack lokalizują pojazd niezależnie od miejsca jego ukrycia. Gdy pojazd zostaje odnaleziony, właściciel niezwłocznie zostaje o tym powiadomiony. Niestety, usługa "LoJack Alarm System" nie jest dostępna w całym kraju. Na początku działała tylko w Warszawie i najbliższych okolicach, później również w Krakowie i okolicach oraz na terenie całego Trójmiasta i okolic. Usługa jest stopniowo rozszerzana na kolejne duże miasta Polski, a docelowo obejmie terytorium całego kraju. Należy jednak pamiętać, że system "LoJack" obejmuje swym zasięgiem całe terytorium Polski. Jeśli samochód został pozostawiony poza zasięgiem "LoJack Alarm", klient nie zostanie powiadomiony o nieautoryzowanym ruchu jego pojazdu przez Centrum Operacyjne, jednak gdy zgłosi kradzież, jego samochód zostanie zlokalizowany.
LoJack w autobusach?
Przedstawicielka LOJACK S.A., Krystyna Zielińska zapewnia, że System Lokalizacji i Odzyskiwania Skradzionych Pojazdów "LoJack" jak najbardziej można montować w autobusach. -Montaż modułu LoJack w autobusie nie wymaga żadnych przeróbek ani instalacji dodatkowych urządzeń (różnica jest tylko w kosztach, tzn. do ceny podstawowej modułu dochodzi jednorazowa dopłata do montażu wykonywanego w pojazdach ciężarowych > 3,5 t w wysokości 305 zł) -wyjaśnia pani Krystyna. -Moduł za każdym razem montowany jest w innym miejscu pojazdu. Właściciel pojazdu nie jest informowany o miejscu zamontowania modułu ze względu na bezpieczeństwo klienta i ograniczenie kręgu osób, które miałyby dostęp do powyższych informacji. Jedyną osobą, która wie, gdzie jest moduł jest Autoryzowany Instalator LoJack, który dokonuje instalacji -kończy wyjaśnienia techniczne pani Zielińska.
Dowiedziałam się także, że klienci firmy to zarówno osoby fizyczne, jak i różne firmy, posiadające zarówno samochody osobowe, ciężarowe, motocykle, autobusy, a nawet maszyny budowlane. -We wszystkich tych pojazdach dokonujemy montaży modułów "LoJack". Nie ujawniamy ilu i jakich klientów korzysta z naszego systemu, gdyż z naszego punktu widzenia stanowi to tajemnicę handlową, a jednocześnie zwiększa bezpieczeństwo naszych klientów (ogólnie zaufało nam kilka tysięcy klientów). Mamy doświadczenie w namierzaniu, lokalizowaniu oraz odzyskiwaniu zarówno autobusów jak i minibusów - kończy Krystyna Zielińska.
Potencjalni i faktyczni klienci firmy są równie tajemniczy. Warszawski ZTM niespecjalnie chwali się zabezpieczeniami pojazdów. Cztery warszawskie autobusy mają zamontowane wewnątrz kamery chroniące bezpieczeństwa pasażerów. Zajezdnie są chronione, a mimo to w pojazdach mają miejsce akty wandalizmu. Co ciekawe, wiele osób z firmy twierdzi, że pierwszy raz spotykają się z nazwą "LoJack". Podobnie wielu przewoźników z prowincji Mazowsza przyznaje, że pierwszy raz słyszy tę nazwę. Co zabawne, wielu twierdzi, że nie stosuje żadnych zabezpieczeń, choć po głębszym zastanowieniu przypominają sobie drobne włamania i kradzieże w ich pojeździe. Kierowcy po pracy często parkują autobusy na własnych posesjach, zapominając, że złodziei to nie odstrasza (przykładem mogą być wakacyjne kradzieże tachografów w powiecie węgrowskim; włamania miały miejsce tuż pod domami kierowców). O zgrozo, nawet w kilku PKS-ach solidny cieć robi za całą ochronę antywłamaniową i asekurację.
W końcu udaje mi się trafić na jednego z prywatnych przewoźników, który wreszcie przyznaje, że zamontował system "LoJack" w swoich autobusach. Prosi jednak, by utajnić jego personalia i nazwę firmy. - Jestem bardzo zadowolony, chociaż tak naprawdę żadnych poważnych włamań czy kradzieży nie mieliśmy. Zdarzają się drobne incydenty, które dobrze się skończyły, ale może to właśnie dlatego, że system dobrze działa - podsumowuje i przekonuje mnie, że inwestycja się opłaca, nie tylko finansowo: - To podwójny monitoring, jestem podłączony do urządzeń policyjnych, strzeże mnie także firma, która stworzyła ten system. Mali przewoźnicy przekonują mnie, że to dla nich za drogo, ale pozostawienie samochodu bez zabezpieczeń to przecież żadna oszczędność. W ZTM nie sądzą, by ktoś chciał skraść tramwaj czy porwać autobus, ale w dużym mazowieckim PKS-ie już patrzą na to inaczej: - To ciekawe, może warto by było to u nas zastosować - dywagują kierowcy - czasy takie, że różne rzeczy ludziom przychodzą do głowy, lepiej się zabezpieczyć.
Nie tylko zabezpieczenia
Grupa ds. Napadów Drogowych KWP w Radomiu zatrzymała w 2003 r. sprawców 62 napadów drogowych i innych przestępstw związanych z napadami (np.: udział w zorganizowanej grupie przestępczej, nielegalne posiadanie broni, okup). Spośród zatrzymanych w 2003 r. 42 zostało tymczasowo aresztowanych. W trakcie czterech lat funkcjonowania Grupy ds. Napadów Drogowych policjanci zatrzymali 370 osób, z których 331 zostało tymczasowo aresztowanych. Osobom tym przedstawiono ponad 1000 zarzutów. Funkcjonariusze odzyskali mienie kilkumilionowej wartości i zlikwidowali około 40 grup przestępczych związanych z napadami drogowymi. Kierowcom TIR-ów i autobusów radzą, by zatrzymywali pojazdy tylko w miejscach do tego przeznaczonych i w obecności innych użytkowników dróg. Warto zachować wyjątkową ostrożność, szczególnie w porze wieczorowo-nocnej. Gdy mamy wątpliwości co do zatrzymujących pojazd policjantów, powinniśmy natychmiast powiadomić osobiście najbliższy patrol lub telefonicznie najbliższą jednostkę policji. Żądajmy od właściciela firmy transportowej, by zaopatrzył nas w środki łączności. Warto też wiedzieć, że policjant umundurowany w warunkach dostatecznej widoczności podaje sygnały tarczą do zatrzymywania pojazdów lub ręką, a w warunkach niedostatecznej widoczności - latarką ze światłem czerwonym albo tarczą do zatrzymywania pojazdów ze światłem odblaskowym lub światłem czerwonym. Policjant nie umundurowany jest uprawniony do zatrzymywania kierującego pojazdem wyłącznie na obszarze zabudowanym. Funkcjonariusz nie umundurowany w warunkach dostatecznej widoczności podaje sygnały tarczą do zatrzymywania pojazdów, a w warunkach niedostatecznej widoczności latarką ze światłem czerwonym albo tarczą do zatrzymywania pojazdów ze światłem odblaskowym lub światłem czerwonym. Na stronie Mazowieckiej Komendy Policji znajdziemy zdjęcia ukazujące, jak wyglądają prawidłowo oznakowane policyjne radiowozy, umundurowanie czy legitymacje stróżów prawa. Pamiętajmy, wykrywalność przestępstw wzrasta także dzięki czujności kierowców. Warto na stałe zapamiętać numer 997, by w sytuacjach kryzysowych nie stracić głowy. Ostrzegajmy innych użytkowników dróg drogą radiową, a o dziwnych wydarzeniach na drodze zawiadamiajmy policję.
Źródło: InfoBus