Spośród ponad 10,5 mln zarejestrowanych samochodów, rocznie łupem złodziei pada ponad 75 tys. pojazdów. Zaledwie 30 proc. skradzionych aut wraca do właścicieli. Takie szczęście, jak miał były wiceminister sprawiedliwości, Leszek Piotrowski, któremu skradzioną nubirę, policja odzyskała w ciągu kilku godzin, ma garstka poszkodowanych. Nie pomagają już autoalarmy i inne zabezpieczenia, bo złodzieje to fachowcy w swej "profesji" i już dawno je rozpracowali. Jest jednak nowy sposób na złodziei. To LoJack.
Lojack to system lokalizacji i odzyskiwania skradzionych pojazdów. - To nowa jakość na rynku. Nie zabezpiecza co prawda przed kradzieżą, ale pozwala bardzo szybko skradzione auto znaleźć - powiedział "TRYBUNIE" Leonard Kaczanowski, dyrektor sprzedaży LoJack Polska SA. Zapewnia, że skuteczność odzyskiwania pojazdów, wyposażonych w moduł LoJack - na podstawie badań, przeprowadzanych przez 13 lat jego funkcjonowania w USA - wynosi 95 proc. - To nie autoreklama - podkreśla Kaczanowski.
System składa się z trzech elementów. Pierwszy, to moduł elektroniczny, montowany w samochodzie w miejscu utajnionym. Drugi, to sieć aktywacyjna, pokrywająca cały obszar Polski. Trzeci element to komputery śledzące pojazd, umieszczone w radiowozach. Cała rzecz sprowadza się do tego, że właściciel po odkryciu zniknięcia samochodu, zawiadamia o tym policję i Centrum Operacyjne LoJack, któremu ponadto podaje swój indywidualny kod rozpoznawczy. Operator Centrum, sygnałem radiowym uaktywnia moduł, ulokowany w aucie, który wysyła impulsy identyfikacyjne. - Cała operacja zlokalizowania auta trwa średnio dwie godziny - mówi Kaczanowski.
LoJack zawarł już umowy z 14 komendami wojewódzkimi (w tym - stołeczną) policji i przekazał im (w nieodpłatne użytkowanie) komputery śledzące. Program wdrożeniowy zaplanowano na rok. Zachętą dla stróżów prawa jest nie tylko zwiększenie skuteczności w odzyskiwaniu skradzionych pojazdów, ale także prewencyjne zapobieganie innym przestępstwom. Nie jest bowiem tajemnicą, że ich zdecydowana większość jest popełnianych przy użyciu skradzionych samochodów.
Mankamentem systemu lokalizacji i odzyskiwania aut jest jego cena. Moduł podstawowy kosztuje ok. 1980 zł w autach osobowych i 2480 zł w ciężarowych. Jednak po doliczeniu aktywacji, abonamentu (do wyboru roczny lub bezterminowy) i VAT-u trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 3200-4000 zł. Nadzieją na spadek ceny jest zwiększenie popytu. Prawdziwym stymulatorem obniżki kosztów byłoby uwzględnienie systemu LoJack przez towarzystwa ubezpieczeniowe w polisach. Mówiąc wprost, chodzi o to, że klienci "zlojackowani", mieliby ulgę.
- Dziwi małe zainteresowanie ubezpieczycieli systemem, który daje takie duże gwarancje odzyskiwania pojazdów, zamiast wypłacania odszkodowań za nieodnalezione pojazdy - mówi dyrektor sprzedaży LoJack Polska. Na razie w Polsce tylko w Towarzystwie Ubezpieczeń i Reasekuracji CIGNA STU SA zamontowanie systemu LoJack uprawnia do gratisowego ubezpieczenia ryzyka kradzieży.
LoJack Polska jest polską spółką, działającą na licencji amerykańskiej od października ub. r. Na razie uruchomiono 25 punktów instalacyjnych w całym kraju, współpracujących z dealerami samochodowymi. Czy system przechytrzy złodziei pojazdów i pozwoli na spokojny sen posiadaczom aut, pokaże czas.