« Powrót do poprzedniej strony

Sposoby na złodziejski spryt

Kilkanaście sekund i narzędzie w postaci stalowego, zahartowanego pręta do wyłamania zamka może wystarczyć złodziejowi, aby ukraść auto. Pod warunkiem, że nic mu w tym nie przeszkodzi. Z pewnością przeszkodą są różnego rodzaju urządzenia zabezpieczające, autoalarmy, blokady, o których wprawdzie nikt nie powie, że gwarantują 100-procentową ochronę, ale to wcale nie znaczy, że są bezużyteczne.

 

Rys. Paweł Gałka

Rys. Paweł Gałka

 

Zwalczanie kradzieży nie jest łatwe; z ulic, spod domów ciągle giną samochody - utrudnianie tego procederu złodziejom jest więc koniecznością. Właściciele aut nie są mimo wszystko bezbronni, jeżeli poświęcą trochę uwagi zabezpieczeniom, gdy nie poprzestaną na najprostszych rozwiązaniach, byle tylko spełnić wymogi firm ubezpieczeniowych i uzyskać polisę.

Tanie czy skuteczne

Nawet pobieżne zapoznanie się ofertą zabezpieczeń wskazuje, że ich producenci starają się znaleźć sposoby na spryt i tupet złodziei. - Nie tyle kosztowne, co nietypowe rozwiązania mogą się okazać bardzo skuteczne - mówi Andrzej Kalczuk z firmy Activa, zajmującej się produkcją i instalacją autoalarmów od 12 lat. - Najważniejsze - dodaje - aby autoalarm jak najdłużej "stawiał opór" złodziejom, utrudniał odjechanie z miejsca postoju auta, gdyż później nie ograniczani czasem i miejscem mają oni możliwość unieszkodliwienia, demontażu zabezpieczeń.

W specjalistycznych warsztatach oferowane są urządzenia różnych producentów, dlatego najprostszym kryterium, które pozwoli dokonać wyboru, będzie cena. Alarm tańszy niż ok. 500 zł (cena z montażem w warszawskich warsztatach) będzie mało użytecznym urządzeniem, zbyt prostym, wykorzystującym kiepskiej jakości podzespoły i elementy. W warsztatach ceny zabezpieczeń zawierają się w granicach od 500 do 1 tys. zł. U dilerów samochodowych ceny są z reguły wyższe, do 1,7 tys. zł. Fachowcy z warsztatów uważają, że ich zabezpieczenia, zwłaszcza gdy wykonują nietypowe rozwiązania, są skuteczniejsze niż te, które wykonują dilerzy, gdyż ci ostatni powielają w licznych autach sposoby montażu, wiele osób może mieć możliwość poznania tajników tych instalacji itd.

Popularne i ekstra

Trudno tę kwestię uogólniać, nie wszystko, co jest robione w specjalistycznych warsztatach, musi być lepsze niż fabryczne zabezpieczenia. Ale to właściciel auta musi podjąć decyzję - czy poprzestać na rozwiązaniu, które małym kosztem pozwoli spełnić wymagania ubezpieczycieli, czy pozostać przy fabrycznych zabezpieczeniach, czy udać się do warsztatu i uzupełnić je o coś, co może sprawić problem złodziejowi. Z praktyki policyjnej wynika, że skuteczne może być zastosowanie co najmniej dwóch różnych zabezpieczeń.

Sprzedawane na polskim rynku alarmy i inne elektroniczne systemy zabezpieczeń muszą zdobyć certyfikat na znak bezpieczeństwa B w Przemysłowym Instytucie Motoryzacji w Warszawie. Instytut wyróżnia cztery klasy alarmów od popularnej po ekstra. Ta pierwsza obejmuje urządzenia najprostsze (mają czujniki otwarcia drzwi i klapy, ostrzegają syreną lub klaksonem, sterowane są pilotem z kodem stałym). Natomiast najlepsze systemy zabezpieczeń mają: zasilanie rezerwowe (działa również po rozładowaniu akumulatora); pilota z kodem zmiennym dynamicznie (zmienia się po każdym użyciu pilota, a więc złodziej nie może go nagrać i powtórnie użyć); co najmniej trzy czujniki chroniące przed włamaniem; blokadę co najmniej dwóch obwodów elektrycznych decydujących o uruchomieniu auta. Posiadają czujnik przechyłu na wypadek próby wciągnięcia auta na lawetę oraz funkcję antynapadową. Mogą też mieć system radiowego powiadamiania o próbie kradzieży np. przez telefon komórkowy. W nowej generacji alarmów w pilocie jest więcej przycisków (już nie tylko włącz-wyłącz), aby można było wprowadzić kod i utrudnić kradzież, gdy ktoś wejdzie w posiadanie pilota.

Alarmy to nie wszystko

Elektroniczne alarmy oraz mechaniczne blokady (dość użyteczne, np. te, które blokują skrzynię biegów) - to nie wszystko. Od ponad czterech lat działają w Polsce systemy zdalnej lokalizacji samochodów - radiowe (Lojack) oraz wykorzystujące infrastrukturę telefonii komórkowej GSM i satelitarnej lokalizacji GPS. Jeden z najdłużej działających Lojack (obecnie ma nowego operatora) służy wyłącznie do lokalizacji i odzyskiwania skradzionych aut. Według Piotra Kocjana z firmy Lojack, z systemu korzysta blisko 5 tys. klientów, a jego skuteczność przekracza 90 proc. Miniaturowy element nadawczy tego systemu ukryty w aucie uaktywniany jest w momencie kradzieży i pozwala wyśledzić pojazd. Instalacja systemu kosztuje tyle, co dobry alarm, do tego dochodzi miesięczny abonament w cenie 79 zł. Inne systemy, w których stosuje się technologie GPS i GSM. wykorzystywane są do zdalnego monitorowania i zarządzania pojazdami np. firm transportowych, stanowią także zabezpieczenie przed kradzieżą.

Producenci ustawicznie doskonalą te i inne zabezpieczenia aut. Ich instalowanie to jedyne, co można przeciwstawić złodziejskiemu procederowi w sytuacji, gdy brakuje innych rozwiązań, jak chociażby zapowiadanego od wielu lat jednego, ogólnopolskiego, centralnego rejestru pojazdów, który utrudniłby znacznie działania amatorów cudzej własności.

Źródło: Rzeczpospolita